O mnie

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Migdal z miasta Łódź (Chojny). Przejechałem 39381.30 km. Śmigam ze średnią 21.17 km/h. Na siodle spędziłem 77d 12h 13m i jest fajnie :)
Więcej o mnie.


2014

button stats bikestats.pl

2013

button stats bikestats.pl

2012

button stats bikestats.pl

2011

button stats bikestats.pl

2010

button stats bikestats.pl

2009

button stats bikestats.pl

Plany na sezon 2013


    -Przejechać minimum 1 km :)).


    -Zaliczyć maraton szosowy.


    -Więcej motywacji niż w 2012.


    -Czerpać radość z jazdy :))


Jeżdzę z: OnTheBike.com


Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Migdal.bikestats.pl

Archiwum bloga


free counters
Dane wyjazdu:
150.15 km 0.00 km teren
05:18 h 28.33 km/h:
Maks. pr.:55.89 km/h
Temperatura:28.0
HR max:213 ( 96%)
HR avg:176 ( 80%)
CAD avg: obr/min
Kalorie: 3934 kcal
Rower:

VI maraton szosowy- Trzebnica 2012.

Sobota, 28 kwietnia 2012 · dodano: 29.04.2012 | Komentarze 6

Od czego mógł bym zacząć, najlepiej od początku...

Z pracy wyszedłem o 16, wszystko miałem już przygotowane, przymocowałem rower do bagażnika, spakowałem torby i udałem się po Paulinę i Tomka. Oni także szybko i sprawnie spakowali swoje rzeczy i udaliśmy się w podróż do Trzebnicy. Sama droga przebiegała bez większych problemów, nie będę się rozpisywał.
Dojechaliśmy ok. 21 i od razu udaliśmy się po odbiór numerów startowych. Następnie szybkie wypakowanie się i udanie w stronę Orlenu po browarki :P

Następnego dnia pobudka o 6 rano, na śniadanie makaron z jogurtem. Zjadłem całkiem pokaźną porcję i czułem się najedzony, niedługo potem wypiłem trochę koksu i udaliśmy się na start.
Zapisanych było ponad 600 osób lecz na starcie nie było aż tylu uczestników, część pojechała z samego rana na trasę GIGA, kilka grup startowych z MEGA także zostało puszczonych a reszta powolutku zbierała się na miejscu.
Jako pierwszy pojechał Woody który w grupie miał Mikołaja. Następna w kolejce była Paulina która to startowała 20 minut przede mną.
Przyszła kolej na mnie. godzina 9.16, prowadzący wyczytuje moje nazwisko oraz dziewięciu innych kolarzy z mojej grupy, większość z M3-M5.
Tuż po starcie okazało się, że grupa wcale nie jest zbyt mocna, jeszcze przed wyjazdem z miasta 7 osób odpadło i kontynuowaliśmy w trojkę.
Do 12km średnia prędkość wynosiła 43km/h, niestety tempo które narzucił pewiem kolarz z naszej grupy było zbyt mocne, żeby wytrzymać tak choćby 30-40km. Do ok. 50km jechałem z Sebastianem z Kalisza który narzucał znośne tempo, od czasu do czasu podłączając się do innych grup. Niestety nadszedł czas na zajebisty odcinek leśny który nadaje się do jazdy jedynie rowerem MTB... Zwie się Gruszeczka, tak na prawdę składa się on w 99% z dziur a 1% to asfalt. Nosz k***a, istny koszmar, 3km trzepania kierownicą i obijania łańcucha o ramę. Na moje nieszczęście grupa w której jechałem mocno się rozciągnęła i niestety nie zdołałem dogonić szybszej części i zmuszony byłem kręcić samemu.

Kryzys dopadł mnie już na ok. 70km trasy, kręciło się żle, czułem się fatalnie. Na szczęście szybko mi przeszło i mogłem kontynuować dalszą, samotną jazdę. Od czasu do czasu podłączałem się do jadących grup, niektóre były zbyt mocne inne natomiast zbyt wolne... Bez większych przygód pokonywałem kolejne kilometry trasy, czułem, że z upływem czasu mam co raz mniej energii i moje prędkość spada.
Na 97km robię 30 sekundowy postój w bufecie na dolewkę wody i jadę dalej, niestety idzie co raz bardziej opornie... Nadszedł 120km i 14% podjazd który poprzedzony jest podjazdem, dosyć długim ale nie aż tak bardzo stromym który mimo wszystko daje w kość... nadszedł czas na podjazd właściwy, ten który jest zmorą każdego który jedzie Trzebnicki maraton. Już na sam widok chce się płakać, a trzeba na niego podjechać. Jak na złość tuż za rozpoczęciem pomiaru premii górskiej wpada mi przerzutka w szprychy. Co za pech, całe szczęście, że jeszcze było płasko więc ustawilem przerzutkę i ruszyłem podbijać podjazd, na domiar złego złapał mnie skurcz w oba uda! Ale nie dałem się bólowi i z zaciśniętymi zębami podjechałem na sam szczyt :)

Niedługo potem doganiam Paulinę która startowała 20 minut wcześniej, chwilkę rozmawiamy i nagle odcięło mi prąd... Paulina mi ucieka a ja nie mogę jej dogonić, widzę, że jest co raz dalej ale nie mam siły jej dojść. Z tego wszystkiego przegapiam strzałkę na jezdni i mylę trasę. Niestety przez ten błąd tracę kilka pozycji w kategorii i kilkanaście w Open...

Całe szczęście po 5 godzinach i 18 minutach przejeżdzam przez linię mety. Odbieram medal, jem kiełbaski, kaszankę i grochówkę oraz cieszę się, że mogłem gościć w Trzebnicy :)

Wieczorem udajemy się do miasta na pizzę i wypicie kilku pysznych piwek z sokiem malinowym :)

PODSUMOWNIE:
Był to mój pierwszy maraton szosowy, i tak na prawdę nie wiedziałem czego się spodziewać. Na pewno nie jest to wynik moich marzeń ale nie oczekiwałem zbyt wiele po swoim przygotowaniu. Wielkim sukcesem dla mnie jest to, że przejechałem ten maraton bez zsiadania z roweru i cieszę się, że mogłem uczestniczyć w tej imprezie. Fajnie, że zwykli ludzie z okolicznych wsi klaskali i pozdrawiali jadących kolarzy, taki akcenty najbardziej dodają ochoty do dalszej pracy, wtedy czuje się, że to co robisz jest ogromnym wyczyem i cieszy nie tylko ciebie ale także daje odrobinę radości innym.

Wyniki:
Kat. M2 MEGA- 27/36
Open MEGA- 145/304
Premia górska- 167/391


Maraton szosowy Trzebnica © Migdal


Na mecie z Pauliną © Migdal
Kategoria Powyżej 100km



Komentarze
Virenque
| 16:02 czwartek, 3 maja 2012 | linkuj Gratulacje, nie ma to jak pierwszy maraton... teraz będzie z górki ;)
WrocNam
| 14:12 czwartek, 3 maja 2012 | linkuj Gratulacje za przetarcie trzebnickich szlaków! :-D
kris91
| 17:04 wtorek, 1 maja 2012 | linkuj 3mam Cię za słowo! :D
Migdal
| 06:54 wtorek, 1 maja 2012 | linkuj Camelek, przynajmniej zwiedzili byśmy miasto:P Pocieszam się, że nie tylko my pomyliliśmy trasę:)

Krisu, masz rację, mało km w tym roku dało o sobie znać chociaż tempo do ok. 100km było całkiem niezłe. Prąd odcięło mi po wjeździe na Prababkę.

Spotkamy się na pewno jeszcze nie raz :)
W przyszłym sezonie wam wszystkim dop******ę :P
kris91
| 21:52 poniedziałek, 30 kwietnia 2012 | linkuj Super relacja :) " Brawo młody! Pojechałeś ten maraton jak stary! "

Hehe.. Jak na pierwszy raz to całkiem dobrze, mało KM przed maratonem robi swoje, ale to już inny temat ;) Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy ?! :D
camelek86
| 18:01 poniedziałek, 30 kwietnia 2012 | linkuj I pierwsze kocie góry za płoty:) Bardzo fajna relacja. Trzeba było za mną nie gonić, jeszcze byśmy we Wrocławiu wylądowali;)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!